Polityka Życie

Pan Gowin nie może spać, czyli krzyk zarodka i Dzień Kobiet

Jarosław Gowin

Żołnierze wyklęci, druga wojna, PRL – to najważniejsze tematy w Polsce. Tym zajmujemy się my – konsumenci mediów – i oni – miłościwie rządzący, w tym Jarosław Gowin. Nie ma ważniejszej rzeczy. Trzeba wreszcie wstać z kolan. A o tym co dzieje się dziś lepiej milczeć. Lepiej też milczeć o kilku dzielnych kobietach

Zauważyliście, że nie ma chyba wydania rządowych Wiadomości TVP bez czarno-białych ujęć sprzed kilkudziesięciu lat? Zauważyliście, że politycy mówią prawie wyłącznie o tym, co wydarzyło się dawno, dawno temu? Tacy na przykład Żołnierze Wyklęci stali się wygodną nalepką naklejaną codziennie na oczy obywateli tak, by nie mogli dostrzec, co dzieje się wokół. Licytujemy się do kogo strzelali i czy słusznie strzelali i nie zauważamy, że przez to umyka nam coś ważnego.

Że umyka nam dziś.
Że umyka nam jutro.

Rzeczywistość przestała się liczyć. Nie jest istotne na przykład to, że dziś składki ZUS dla nieszczęśnika na jednoosobowej działalności (rodzaj umowy śmieciowej w korpo) wynoszą 1232,16 PLN miesięcznie, co daje rocznie prawie 15 tysięcy złotych mniej w domowym budżecie. To o 6,5 tysiąca więcej niż jeszcze 10 lat temu. Ale to przecież nieważne.

Ważne, żeby wstać z kolan.

Z kolan wstał na przykład ostatnio minister Jarosław Gowin, który odważnie ogłosił, że z jego ministerialnej pensji nie starczało mu do pierwszego. Zarabiał około 17,5 tysiąca złotych miesięcznie plus darmowy samochód, darmowa benzyna, darmowe mieszkanie, darmowy karnet do lekarzy bez kolejki i darmowych wiele innych rzeczy. No, ale nie starczało.

Więc wstał z kolan i się poskarżył, ten nasz Gowin Wyklęty.

Z kolan nie wstała za to pani Monika z Warszawy, której córeczka Marianka ma kilkaset ataków padaczki dziennie i bezskrętowość – okrutną chorobę wrodzoną wpływającą niszczycielsko na mózg. Pani Monika nie wstaje z kolan, bo od 19 miesięcy czuwa przy dziecku 21 godzin na dobę (śpi przez trzy, wtedy kiedy śpi Marianka). Nie może pracować, a więc nie ma pieniędzy na pomoc wykwalifikowanej pielęgniarki. Te gowinowskie 17,5 tysiąca złotych to dla niej praktycznie roczny budżet.

No, ale Marianka jest przecież mniej ważna niż polityka historyczna.

Z kolan nie wstaje też pani Oksana, która w Wielkopolsce sortowała warzywa i owoce dla polskiego przedsiębiorcy, by jakoś utrzymać rodzinę. Nie wstaje, bo miała wylew i jest przykuta do łóżka. Poza tym, dla polityków jest przecież „tylko Ukrainką”. Wiadomo – Wołyń, Bandera, pamiętamy.

Bogaty i dobrze prosperujący pan przedsiębiorca z reklam „ryneczku Lidla” oczywiście wziął panią Oksanę do roboty na czarno, bo po co Ukraince jakieś prawa: pracownicze, czy człowieka, wszystko jedno. Po wylewie – według świadków i śledczych – zapakował panią Oksanę, jak worek ziemniaków – tych pysznych, polskich, reklamowanych w telewizji i gazetkach supermarketów – i wywiózł ją z firmy. Porzucił umierającą kobietę na ławce, zimą, gdzieś na przystanku. Na szczęście polski pan miał dla ukraińskiej służki tyle serca, że anonimowo zadzwonił na policję, że na ławce leży pijana kobieta.

Pani Oksana przeżyła, ale nie odzyska już sprawności. Jak zarobi na chleb? Nieważne, ważna jest polityka historyczna.

Z kolan nie wstaje też pani Maria, pielęgniarka z Białogardu. Nie wstaje, bo szuka pracy, po tym jak wywalili ją ze szpitala po 36 latach na zbitą twarz. Bo polajkowała na Facebooku wpis o spółce, w której pracowała. Spółka zarządzająca wydzierżawionym szpitalem nie płaciła pensji niektórym pracownikom. Pani Maria kliknęła na fejsie „smutną buźkę” i wyleciała z roboty.

Ale to przecież nieważne. Tym państwo politycy zajmować się nie muszą, bo zajęci są walką z demonami przeszłości.

Z kolan nie wstaje też pani Jola z Puław. Raz, że kolano ma roztrzaskane w drebiezgi, dwa – że też z robotą i pieniędzmi krucho. Pani Jola pracowała w Biedronce i mówi, że naprawdę lubiła swoją pracę. Lubiła ją na tyle, że postanowiła walczyć z agresywnymi bandytami w obronie Biedronki. Podczas napadu na sklep pomogła bitemu koledze – ochroniarzowi – i powstrzymała naćpanego złodzieja, za co on w podzięce złamał jej łąkotkę. Z kolei Biedronka odwdzięczyła się rannej bohaterce wypowiedzeniem umowy o pracę. Pani Jola mówi teraz, że przecież sklep nie potrzebuje pracowników na zwolnieniach lekarskich.

Ale to nieważne, bo przecież trzeba napierdalać w Wiadomościach nie o pani Joli, ale o ekshumacji, której premier Morawiecki chce w Jedwabnem, by skrupulatnie policzyć ofiary i przekonywać, że to przecież ofiary jednostkowe.

Nie wstała z kolan też ciężko chora pani Dorota, która z 11-letnią córką walczy o przetrwanie w zagrzybionym pokoiku w Poznaniu. Pleśń i grzyby tak rozwinęły się w jej ubogim mieszkanku – z odsłoniętą instalacją elektryczną i wodą cieknącą po ścianach – że pani Dorota po pomoc wybrała się do sanepidu. Niech zrobią coś z tym grzybem zanim się dziecko zatruje. Od urzędnika pomocy nie dostała, dostała za to broszurkę „Bezpieczne grzybobranie”. Ot, tak państwo polskie wstające z kolan troszczy się o najsłabszych.

Ale to nieważne.

Te nieważne historie nieważnych kobiet to tylko maleńka część codziennych dramatów, które rozegrały się w Polsce w lutym 2018 roku. 73 lata po wojnie, panie ministrze Gowin, 29 lat po PRL-u i osiem lat po katastrofie smoleńskiej – jedynych sprawach, które naprawdę obchodzą pana i pańskich kolegów.

Dziewięć lat temu pan, nieszczęsny ministrze, wyznał, że nie może spać, bo za te swoje marne 17,5 koła miesięcznie słyszy krzyk zarodków w klinikach in vitro.

Pan minister Gowin nie odróżnia komórki jajowej i zarodka od embrionu, stwierdził więc z właściwą sobie swadą: „Ja nieomal słyszę krzyk rozpaczy tych dziesiątków tysięcy zamrożonych embrionów. Czuję ich rozpacz. W moich oczach to porzucone przez rodziców dzieci”.

Może pan minister ma halucynacje z niedożywienia, bo przecież nie starcza mu do pierwszego. A może naprawdę słyszy głosy – nie wiem. Wiem za to, czego pan minister Gowin nie słyszy.

Nie słyszy krzyku dzieci już urodzonych i nieporzuconych. To już mu snu z powiek nie zgania. Nie słyszy krzyku rozpaczy pani Moniki i małej Marianki. Nie słyszy płaczu pani Oksany porzuconej – jak śmieć – gdzieś pośród śniegu. Nie słyszy ciężkiego, świszczącego oddechu pani Doroty i jej córki w zapleśniałym, wilgotnym pokoiku. Nie słyszy tysięcy kobiet pomiatanych i okradanych ze swojej pracy przez Januszy biznesu. Nie słyszy tych, które na zaległą, marną pensję czekają miesiącami. Tych wyzyskiwanych w pracy przez wąsatych szefów, a potem bitych w domu przez wąsatych mężów. Tych na śmieciówkach, bez dostępu do lekarza i urlopu. Tych zwalnianych ze śmieciówki, gdy zajdą w ciążę. Tych Ukrainek, którzy godzą się pracować za jeszcze niższe stawki i w jeszcze gorszych warunkach. Tych, którym naprawdę, kurwa mać, do pierwszego nie starcza.

Pan, panie Gowin, powiedziałeś w Radiu Zet następujące słowa: – Teraz się odwołam do konkretnej swojej sytuacji, kiedy byłem ministrem sprawiedliwości. Miałem wtedy trójkę dzieci na utrzymaniu, studiowały. I słowo honoru – czasami nie starczało do pierwszego.

Pan, panie Gowin, miałeś na utrzymaniu troje dzieci i zarobiłeś w tamtym trudnym dla siebie roku 2013, jako minister sprawiedliwości w rządzie Platformy, kwotę 210 tysięcy 240 zł i 54 groszy.

Pani Oksana ma na utrzymaniu dwójkę dzieci i zarobiła 9 zł na godzinę i darmową wycieczkę na ławkę na przystanku po wylewie.

Pan dajesz słowo honoru, że należąc do 2 procent najlepiej zarabiających Polaków nie dawałeś pan rady końca z końcem związać.

Słowo honoru pan dajesz.

Słowa pańskie słyszę, honoru nie widzę.

Wy lubicie daty i rocznice, więc przypomnę, że za chwilę, panie Gowin, będzie 8 marca. Na Dzień Kobiet każdy z was – polityków Platformy, PiS i czego tam jeszcze – prześciga się w kupowaniu kwiatów i składaniu wilgotnych pocałunków na dłoniach pań.

Może zamiast tych bukietów dla partyjnych koleżanek pomyśli pan, panie Gowin, o pani Monice, Oksanie, Marii, Joli i Dorocie.

I może niech choć trochę zrobi się panu wstyd.

28 Responses

  1. Już od 25 dni nic Pan nie opublikował. Brak i tego!

    1. No i zmusiła mnie pani. Zamiast się lenić na kanapie – napisałem.

  2. Mamy klasyczne rządy TKM. Jedyną bezkompromisowość ich działania widzę właśnie w „dojeniu państawa” w masce z zatroskaną minką (patrioty).
    Borsuku, czytać Twoje teksty, to prawdziwa przyjemność 🙂

  3. Nie mogłam doczytać komentarzy, bo się poryczałam.. Ta bezradność mnie dobija ..

    1. Przykro mi, dlatego sam wybieram złość ponad rozpacz

  4. A czy studiujące dzieci p. Gowina nie mogły ulżyć ojcu (i matce?) pracując np jako kelnerzy? Tak się przyjęło na całym świecie. Ewentualnie Gowin mógłby poprosić o. Rydzyka o namiary na bezdomnych rozdających samochody – to byłaby spora pomoc dla rodziny.

    1. Jako kelnerzy? Wspominam mile swoje studia i mozliwosci dorabiania. Nie musialem byc kelnerem (choc barmanem bylem) a od rodzicow dostawalem symboliczne pieniadze. I tak zostalo do dzis. Moj syn dorabia sobie w sklepie komputerowym i jakos sie nie skarzy.

  5. Kurwa mać.
    Dlaczego takie głosy jak Twój tak ciężko przebijają się do świadomości większości ludzi?
    Najgorsze w tym wszystkim jest to, że tak jak zwolennicy PISu święcie oburzali się na „ośmiorniczki”, tak mam teraz przeczucie graniczące z pewnością, że w przypadku Gowina, nagród, kart kredytowych itp. odbiór będzie taki: no przecież naprawiają Polskę, należy im się.
    Żeby nie było, nie tylko PIS mi nie pasuje, generalnie cały skład na Wiejskiej do wymiany. Ci wszyscy ludzie tam są kompletnie oderwani od rzeczywistości.
    I co zrobisz, jak nic nie zrobisz?
    Długo kazałeś czekać na kolejny wpis, jak zwykle nie zawiodłeś. Dzięki!

  6. Też bym wstała z kolan (jak ta Polska nasza kochana uciemiężona) gdyby mnie tak nie nakurwiały od pracy po 8-16 godzin dziennie 7 dni w tygodniu czwarty już rok bez myślenia o wolnym weekendzie, o wakacjach nawet nie marząc.
    Przestaję lubić Cię czytać, za mocno walisz między oczy, zmęczenie tak ładnie przesłania rzeczywistość i nagle, jeb! robi się krystalicznie przejrzyście i zbiera mi się na płacz. Płacz nad gównianym życiem, w gównianym kraju, z którego nie wyjadę, bo tu się urodziłam i tutaj pewnie umrę (parafrazując piosenkę z lat młodości)…. tylko dlaczego mam się cieszyć z tego, że….

    PS
    Gowin, ty pieprzony bucu, nie masz pojęcia, jak to jest jak nie starcza do pierwszego, jak nawet do 10 nie starcza i nie masz co dać jeść dzieciom. Nie masz pojęcia, jak to jest przez 10 lat kupić sobie w sumie może 5 sztuk ciuchów wliczając w to parę skarpetek, nie masz pojęcia jak to jest zapierdalać jak robocik w pracy lata świetlne poniżej twoich możliwości i kwalifikacji, nie masz pojęcia bucu nadęty, jak to jest być porzuconą żoną, która większość dorosłego życia poświęciła na dogadzaniu prawilno-polsko-katolickiemu męzowi i na wychowanie dzieci, nie wiesz, kmiocie, jak to jest upaść na kolana (mimo, że żaden postkomunistyczny apartczyk czy inna platformiana mafia na te kolana nie rzucili) i nie móc latami z nich się dźwignąć, bo prawdziwe życie i prawdziwe dramaty przytłaczają tak, że jedenasty rok twoim jedynym marzeniem jest to, żeby się w końcu na śmierć zajebać. I mieć święty spokój. W tym wstającym z kolan pieprzonym kraju.

    PS2.
    mówiłam, że twoje teksty otwierają niebezpieczny portal, z którego wycieka żrące jak kwas autoużalanie w pełnym świetle rzeczywistości

  7. Borsuk dziękuje. Jak by w Polsce były ławy przysięgłych to do Ciebe były by kolejki !

    1. Rany, dziękuję. Choć gdyby były to na pewno bym ich unikał 🙂

  8. Kocham pana, panie BorSułku! Za te mądrze teksty, które pan piszesz <3

  9. Niestety, przypuszczam, że ani p. Gowin, ani jego ideologiczni towarzysze nie przeczytają tego celnego tekstu. Co więcej, obawiam się, że gdyby nawet przeczytali – raczej nie zmieniłoby to ich samooceny, światopoglądu czy postępowania. A jednak marzy mi się sytuacja, w której jakiś odważny dziennikarz w czasie publicznego, medialnego spotkania przeczytałby p.Gowinowi choćby fragment tego artykułu, np. od słów: „Te nieważne historie nieważnych kobiet to tylko maleńka część codziennych dramatów, które rozegrały się w Polsce w lutym 2018 roku.(…)” do słów „Słowo honoru pan dajesz.” przeczytanie na głos, wolno i wyraźnie, trwa 50 sekund. Niektóre „pytania” dziennikarzy trwają dłużej. Nawet w tzw. setce zmieściłby się i ten fragment, i – co ważniejsze – reakcja p. wicepremiera…
    Dziękuję za Pana teksty. Pozdrawiam

    1. jak mozna miec gdzies wszystkich i wszystko? pozniej pokazywac swoja zatroskana twarz i pierdolic cos o dobru wspolnym, smutne to i straszne

Dodaj komentarz