Media Polityka Życie

Narodowiec zamordował dwa starsze małżeństwa, czyli o czym nie powie ci władza

Narodowiec Marcin K. zamordował w Legnicy

Marcin lubił koszulki z żołnierzami wyklętymi i orłem rozpościerającym skrzydła. Marcin lubił hasło „śmierć wrogom ojczyzny”. Marcin miał młotek, którym zamordował dwa starsze małżeństwa. Uderzał tak długo, aż ślizgał się we krwi, by upewnić się, że Polska jest już bezpieczna. Nauczył go tego ojciec i organizacja narodowa. Władza chce, byś o tym nie wiedział.

Marcin ma 40 lat i uważa się za patriotę. Nie lubi obcych. Nie lubi też tych Polaków, którzy są winni „rozkradania Polski”. Którzy są tej ukochanej ojczyzny wrogami.

Marcin świetnie wpisuje się w nurt przychylnych władzy mediów, które takich jak on nazywają patriotami i stawiają jako przykład. Oczywiście, nazywają ich tak, dopóty nie chwycą za młotek. Potem Marcin z patrioty staje się zwykłym przestępcą.

Chociaż nie. Nie mogę o to oskarżać obecnego rządu i narracji wojny polsko-polskiej, jaką ten rząd jest łaskaw sączyć do głów mniej inteligentnych obywateli. Choćby ze względu na chronologię wydarzeń. Ale mogę twierdzić, że na historię Marcina powinniśmy spojrzeć z uwagą, bo ona może się powtórzyć. Bo takich Marcinów jest wielu. Zbyt wielu. Więc opowiem wam, jak Marcin zabijał wrogów Polski opierając się miejscami na aktach prokuratorskich. Teraz, w czerwcu 2017 roku, Marcin usłyszał wyrok. Ale cofnijmy się o te dwa lata.

Była niedziela, 1 lutego 2015 roku. Tego dnia Barcelona wygrała 3:2 z Villarrealem, radio grało przebój numer jeden z top listy: „Take me to church”, za oknem było około zera stopni, nadciągał niż znad Skandynawii. Marcin siedział samotnie w swoim mieszkaniu w Legnicy, pił wódkę i wspominał zmarłego ojca.

To była rocznica. Tata umarł dokładnie rok wcześniej. Marcin był z nim bardzo zżyty. To właśnie tata opowiedział Marcinowi o idei Polski od morza do morza, idei Polski wielkiej i wstającej z kolan, idei Polski – Chrystusa narodów. To on nakierował go na organizację narodową, której Marcin został członkiem. To on mówił, że trzeba mścić się na wrogach ojczyzny.

To on wskazał mu tych wrogów.

Marcin pamiętał, że kiedyś ojciec zatrzymał się nagle na chodniku przy ul. Oświęcimskiej i wskazał mu kamienicę. Zwykłą, niczym się nie wyróżniającą. Ale tata znał jej sekret. – Tu mieszkają wrogowie Polski. Źli ludzie, robią krzywdę naszej ojczyźnie – powiedział mu wtedy.

W rocznicę jego śmierci Marcin przypomniał sobie te słowa i zapragnął zrobić coś, z czego jego tata byłby dumny. Z czego dumna byłaby Polska.

Marcin dopił wódkę, wziął ze sobą młotek – taki zwykły, tani, z marketu – i poszedł do kamienicy wskazanej przez ojca. Czuł, że to jego powinność, że musi zrobić coś dobrego dla narodu i dla tego orła w koronie.

Zapukał do mieszkania 84-letniego Franciszka i jego żony, o dwa lata starszej Haliny. Franciszek był schorowany, prawie nie ruszał się z łóżka. Leżał na nim w pidżamie, co tylko utwierdziło Marcina w słuszności jego krucjaty. Pidżama była stara, pocerowana i z pewnością pochodziła z czasów PRL. Jak zeznał w śledztwie Marcin, widok ten go rozjuszył. Pidżama jasno wskazywała na związki Franciszka z systemem komunistycznym i PRL oraz naznaczyła go piętnem zdrajcy narodu. Halina miała za to fryzurę, jaką nosiło się w latach 50., czyli również za czasów zbrodniczego reżimu.

Sprawa była jasna. Ta pidżama i ta fryzura oznaczały wyrok śmierci wykonany młotkiem w imieniu państwa Polskiego.

Pana Franciszka Marcin uderzył młotkiem 12 razy. Bił w głowę i w twarz. Gdy wytłukł już z niego to antypolskie i zdradzieckie życie, zajął się wrzeszczącą ze strachu panią Haliną. Jej czaszka pękła po szóstym uderzeniu. Marcin zeznał potem w prokuraturze: – Zdziwiłem się, że tak długo wytrzymali.

Marcin zabawił jeszcze trochę w mieszkaniu staruszków. Nad zmasakrowanymi zwłokami pożarł ciastko, które znalazł w kuchni. Jak zauważył, po morderstwie poczuł głód. Nie czuł za to wyrzutów sumienia. Oprócz głodu czuł tylko dumę z tego, że spełnił wolę ojca. Czuł dumę z tego, że jest Polakiem. Poczuł się spełniony.

Marcin wrócił do domu i spał snem sprawiedliwego.

Zeznał potem tak: – Wiedziałem, że w czasach PRL-u było wielu wspaniałych Polaków, ale niesprawiedliwe jest to, że są jeszcze osoby, które doprowadziły do tragedii niejednej rodziny i powodzi im się dobrze. Nie spotkała ich żadna kara. Wiedziałem, że są dwie takie osoby i mieszkają obok mnie. One plują w twarz pomnikowi Polski Walczącej.

Określił się „żołnierzem w duszy” i jeszcze raz podkreślił, że jego powinnością jest zabijanie „zdrajców narodu”.

Ale to było potem. Po tym, jak już go złapali. Wcześniej był jeszcze jeden dzień, w którym Marcin walczył o Polskę.

Siedem miesięcy po zabójstwie Franciszka i Haliny, w czwartek 27 sierpnia 2015 roku, temperatura dochodziła do 30 stopni, w Austrii znaleziono ciężarówkę z kilkudziesięcioma ciałami uduszonych imigrantów z Bliskiego Wschodu, a w równie odległym od Legnicy Watykanie zmarł arcybiskup Józef Wesołowski, który gwałcił dzieci na Dominikanie.

O tych wydarzeniach – z wyjątkiem upału – Marcin nie wiedział, bo malował właśnie ściany w mieszkaniu 60-letniej Elżbiety przy ul. Głogowskiej w Legnicy. Kobieta zatrudniła go do remontu z polecenia. Była całkiem zadowolona z jego pracy, tego dnia nawet poczęstowała go obiadem i pozwalała pić przy robocie piwo. Więc Marcin pił. Upał – wiadomo.

Może to przez ten upał, a może przez to piwo, Marcin znów przypomniał sobie słowa taty. Te o zdrajcach narodu. Po chwili wydawało mu się, że pani Elżbieta mówi do niego „nie myśl, że razem z ojcem ułożycie świat”. Tymi słowami, dźwięczącymi w uszach Marcina, kobieta jasno określiła się jako wróg państwa polskiego. Marcin jest wtórnym analfabetą (to w dzisiejszych czasach przecież żaden wstyd!), więc na pewno pomyślał „polskiego” przez duże „P”, bo tak jest bardziej godnie.

A potem się wściekł. Dodatkowo, jak zeznał, zaskoczona jego nagłym wybuchem gniewu kobieta wygłosiła „inteligencką uwagę, której nie zrozumiał”.

Inteligencka uwaga w niespokojnych czasach często oznacza wyrok śmierci. Skoro Marcin jej nie zrozumiał, zostało mu tylko jedno. Chwycił sprawdzony już młotek i uderzył 60-letnią Elżbietę w głowę. Padła już po pierwszym razie, co trochę go zdziwiło, ale dla pewności bił jeszcze kilkukrotnie. By upewnić się, że Polska jest już bezpieczna. Że wróg już nie żyje.

W drugim pokoju, mąż pani Elżbiety, 63-letni Mirosław leżał w łóżku. Podobnie jak pan Franciszek był schorowanym i niepełnosprawnym człowiekiem. Leżał tak sobie i słuchał głuchych uderzeń młotka i lepkich mlaśnięć tkanki. Czuł strach. O żonę i o siebie.

I słusznie. Patriota przyszedł i do niego. Za antypolskie nastawienie ukarał go kilkunastoma ciosami w głowę. Wtedy z przedpokoju usłyszał jęki. Zdziwił się, że Elżbieta, która nie wytrzymała w pozycji pionowej pierwszego ciosu, wciąż żyła. Znów uderzał ją młotkiem mokrym od krwi jej męża.

Zdziwiony żywotnością zdrajców wrócił do Mirosława. Ci wrogowie Polski nie chcieli zdechnąć! Znalazł na szafce nóż i dźgał schorowanego człowieka w oczy i szyję. Przypomniało mu się, jak w telewizji słyszał o czymś, co nazywali tętnicą udową. Mówili wtedy, że jakiś kibic na ustawce umarł, bo ktoś przeciął mu taką tętnicę. Wykonał więc dwa głębokie cięcia na udach pana Mirosława, by na pewno go zabić. Strasznie się zdenerwował, gdy na korytarzu znów usłyszał jęk. Elżbieta – z roztrzaskaną okrutnie głową – wciąż nie chciała umrzeć.

Złośliwa baba.

Dokończył ją nożem, dźgając w jamę brzuszną i szyję.

Po wszystkim skrupulatnie umył nóż i młotek w zlewie i poszedł do domu. Tym razem był pewien, że go złapią i nie mylił się. Przyszli, zakuli, wrzucili na dołek.

Nie okazał żalu, ani skruchy. Wciąż jest dumny z tego, że bronił Polski przed wrogami, którzy żyli w czasach PRL. Śmierć wrogom ojczyzny – jak mówią. Przecież to proste.

2 czerwca 2017 roku Marcin usłyszał wyrok dożywocia z możliwością warunkowego zwolnienia po 35 latach.

I co? I gówno.

Historii Marcina nie poznasz z TVP. Bo wtedy trzeba byłoby powiedzieć, że jeden z tych hołubionych przez system „patriotów”, ten narodowiec zamordował. Ludzi. Młotkiem.

Nie poznasz tej historii z ust ministra Błaszczaka i premier Szydło lubujących się w narracji „patriotycznej”, gdzie patriotyzm polega na opluwaniu i atakowaniu werbalnym Polaków nie popierających jedynie słusznej polityki i jedynie poprawnej ideologii.

Na razie zachęcają do ataku werbalnego. Na razie.

Choć Marcin K. z Legnicy – powtórzę – nie miał nic wspólnego z PiS i z obecną narracją, to jestem dziwnie pewien, że kolejny Marcin ogląda w tej chwili młotki w Castoramie. Waży je w spoconych dłoniach. Zastanawia się.

Choć Marcin K. z Legnicy – powtórzę – nie miał nic wspólnego z PiS i z obecną narracją, to z TVP nie dowiesz się, że należał do organizacji narodowych i nie usłyszysz o motywie Polski Walczącej. Nie powiedzą ci o pidżamie i fryzurze z czasów PRL. Nie.

Oni nazwą Marcina „krwawym młotkarzem” i ogłoszą, że zabił z powodu kłótni. A potem z uśmiechem na upudrowanej twarzy będą nadal szczuć jednego Polaka na Polaka drugiego. I naprawdę chciałbym, żeby Polak nie był podatny na te tanie i gówniane sztuczki. Ale jest.

I to jest smutny morał.

Ale jest też morał numer dwa. Swoim zakłamywaniem rzeczywistości, TVP pogrzebało marzenia ojca Marcina o wiecznej chwale i sławie bohaterskiego patrioty, na którego wychował syna.

Marcin będzie niepocieszony.

16 Responses

  1. walka tego mordercy jest BEZWARTOŚCIOWA, oto dowód:

    Anna Katharina Emmerick: „Mój Oblubieniec ukazał mi niesłychany nieład i wewnętrzną nieczystość wszystkich rzeczy oraz wszelkie Swoje działania, zmierzające do przywrócenia stanu początkowego” + „Pierwsza [praindogermańska] mowa ojczysta Adama, Sema i Noego jest inna i tylko w poszczególnych jeszcze narzeczach istnieje. Pierwszymi czystymi [indoiranskimi] córkami tej mowy jest mowa Baktrów, Zendów i święta mowa Indów. W tych językach, słowa można znaleźć dokładnie podobne do dolnoniemieckiego mojego rodzinnego miasta. W tym języku napisana też jest książka, którą w dzisiejszym Ktezyfonie, nad rzeką Tygrys leżącym, widzę.”

  2. Wiesz, z czystej ciekawości czytam różne strony na fejsbuku. Od prawa, do lewa. Interesują mnie teksty – na stronach i prawicowych, i lewicowych, które, począwszy od tytułów, są czystą manipulacją. Nie wymienia się dat, faktów, zdarzeń przyczynowo-skutkowych, nie wymienia się nawet krzty historii. Teksty są często proste, w stylu ‚TAK LEWACY NISZCZĄ POLSKĘ’, z drugiej strony są podobne, tylko pisze się o narodowcach i kibolach. I ludzie, kipiący wściekłością, bo przecież tu, w Polsce, ciągle jest wojna w dwie strony, biorą te hasła do swoich, tak samo ludzkich, serduszek. Czytałam też ostatnio fajny artykuł o internetowej bitwie na boty. Jak czytam komentarze pod tekstami na wybiórczych, popularnych stronach, różnią się ideologią od tych, które pisane są przez żywe, pojedyncze jednostki pod linkiem na wspomnianym fejsbujuku… Ale to temat poboczny. Zażarta walka na kilka frontów. Wracając do tego, że czytam te wszystkie rzeczy i u narodowców znalazłam tekst oparty na pytaniu o karę śmierci. I standardowo nie mogłam sobie odpuścić komentarzy, zawrzała we mnie krew. Ekhm: ‚ tak kara smierci tak i bron zalegalizowac’, ‚ tak jesli udowodni sie wine!!!!!’. To te najłagodniejsze, najmniej groźne. Po tym, jak wyraziłam swoją opinię, pokusiłam się o odpowiedź do jednego z dyskutujących. Coś wspomniałam o tym, że w każdym z nas siedzi bydlak i raz, że byśmy się tu pozabijali, dwa, że ci, z którymi chcą tą bronią wojować (czyt. uchodźcy) mają to wszystko u siebie dostępne i też w wielu miejsach trwa wojna domowa, z użyciem tych, dla narodowców niezbędnych, przywilejów. Napisałam jeszcze, że bla, bla, po to wykształciliśmy cywilizację, żeby racjonalnie myśleć, że też nie chciałabym tu przyjmować tych ludzi w tak licznych grupach i że ta ich ‚chęć walki i obrony’, to w sumie wynika z tych pięknych historii o polskich powstaniach i że spoko, ale w obecnej sytuacji polityczno-społeczno-RELIGIJNEJ, te instrumenty są niebezpieczne. I zaczęła się wojna. Niepotrzebny był mój wywód. Myślę, że gdybym napidała jedynie: nie, nie zgadzam się, otrzymałabym od rzeczonych narodowców identyczne odpowiedzi, tj. ‚jestes wrogiem ojczyzny !!!!!!’ ‚ ty glupia cipo wroc do szkoly ppwturzyc historje i Polski!!!!’, ‚jestes najgorszym typem czloeieka bo nie nawidzisz swoich rodakow !!! Trzeba cie oznaczyc i jak zacznie sie wojna puscic na pierwszom linie strzalu’… I tak dalej. I dla mnie, odkąd PIS tu zamiata, robi się małe powstanie, niczym bolszewickie – beneficjenci 500+ i tvpis, nienawidzący ‚kolesiostwa’ (bo teraz oni mają szansę zostać nowym kolesiostwem, bo takich krzykaczy bez znajomości ojczystego języka ani w piśmie, ani w mowie, teraz się szanuje, bo tyle lat byli tłamszeni) wstają do boju. Podsycają ich boty, wrzucające w internety hasła, które oni przyswają, zmanipulowane media i prasa, i jakieś głupie ideały, które oni głupio przyswajają. Jestem skłonna uwierzyć w teorię, że toruńska rozgłośnia nadaje na falach mieszających ludziom w mózgach, chociaż starałam się w takie teorie nie wierzę. Boję się ich. Prawie pobiłam się z gościem w barze, bo jak wracałam w niedzielę z Woodstocku i widziałam, jak w przeciwną stronę jechały wozy transmisyjne TVP, to powiedziałam, że jadą nagrywać śmieci i miałam rację. Już w tym barze, jakiś czas po Woodzie, gościu wziął od barmani pilota i włączył te pisowskie niusy. Naśmiałam się jak głupia – wszędzie Jarek, odkryli, że był zamach, Jarek wsiada na pokład statku, itp. Jeszcze trochę pooczerniali opozycję, to żartowałam, że przerzucanie się gównem to nie metoda. Gościu już robił się czerwony na twarzy, natomiast znajomi mi tylko wtórowali. I ostatnia wiadomość. Najobskurniejszy festiwal świata… No, to powiedziałam, co wiedziałam (bo wiedziałam, byłam, widziałam) i nie wytrzymał. Zaatakował mnie krzesłem i krzykiem, że jestem wrogiem narodu. No.
    Reasumując – czy lewica, czy prawica, wszyscy manipulują, ale ci drudzy są groźni i na serio rosną w siłę. Brakuje rozsądku.

  3. Z opisu szczegółów w Fakcie wynika, że człowień ten, poza psychopatią, jest także na granicy debilizmu; więc jakim chujem policja go nie złapała już po pierwszym razie?

  4. Hm…Co będzie, jeśli ktoś przeczyta ten tekst i przypomni sobie jak tato opowiadał mu o parszywych narodowcach i rasistach, co to nie maja szacunku dla nikogo. Skojarzy to z barwami narodowymi, orłem itp…weźmie młotek i zamorduje starsze małżeństwo co wywiesiło flagę na swoim domu w 1-3 maja?
    Chciałam tylko przypomnieć, że terroryzm znany był i po lewej stronie mocy…Jest dużo w tym tekście rzeczy, z którymi się zgadzam,ale….uogólnienia zawsze bolą. Osobowości psychopatyczne nie poddają się regułom.
    Nie bronię typa, należy tą sprawę nagłośnić – ku przestrodze…

  5. świetnie napisane i dające do myslenia – obawiam sie jednak, ze nie tym wszystkim walczacych agresywnym etc. Wczoraj czytelam ejak w Anglii 4 polakow napadlo na anglika i na polke bo razem chodzili – pobili tez jego ojca…..

  6. Grafomania jakich mało. Generalnie artykuł pasuje do nazwy strony bo sieje nienawiść wykorzystując uogólnienia i chorego psychicznie człowieka.

    1. Bardzo dziękuję za trafną recenzję mojej kiepskiej pisaniny. Mam nadzieję, że naprawdę przeczytałeś ten tekst. Obawiam się jednak, że ze względu na poglądy dopowiedziałeś sobie to i owo. To zabawne, jak przynależność do jakiejś drużyny wpływa na interpretację tekstu.

      1. Nie zapominajmy, że każdy kij ma dwa końce (;

        1. no własnie, bo Ty chyba zapomniałeś, i to dawno.

  7. A ja jestem patriotą o zdrowych poglądach. Przede wszystkim trzeba głośno powiedzieć, że nikt, kompletnie nikt nie powinien odbierać komuś życia! No chyba, że są dowody na to iż zamordował swoje dzieci i pociął je na kawałki wkładając do beczki – myślę tu o karze śmierci. Dobry tekst ale zbyt mocno generalizujący wszystkich patriotów i praworządnych obywateli. Dodatkowo powiem, że koniecznie takie przypadki trzeba nagłaśniać i karać z całą surowością sprawców, czy jest to narodowiec czy nie. Każdy powinien zostać ukarany.
    Pozdrawiam

    1. Hej, a gdzie ty masz to „mocne generalizowanie wszystkich patriotów”? Mógłbyś podać ten fragment?

  8. […] Tak się złożyło, że napisałem kryminalny reportażyk o Marcinie – członku organizacji narodowej, który uważa się za patriotę i spadkobiercę idei Polski Walczącej i z tego powodu zamordował młotkiem cztery osoby. W skrócie: za to, że żyły w PRL, miały staromodną fryzurę, a ojciec wskazał mu tych ludzi jako wrogów narodu. Ten tekst można przeczytać tutaj, pod tym linkiem. […]

    1. Dobra robota (czytaj dobry tekst), krew się gotuje od historii ale chylę czoła przed warsztatem i czekam na kolejne teksty !

  9. No trudno żeby w tv kręcili gównoburzę nad sprawą sprzed 2 lat, zresztą koleś ewidentnie chory psychicznie. Zwykle na wygrażaniu/daniu komuś w mordę się kończy. Ale fakt, jest dużo takich jak on, co tylko szukają pretekstu, a politycy i wpajane przez nich wypaczone ideologie taki pretekst im dają. W sumie przypomina się 3 rzesza, wtedy też z cienia wychodzili różni zwyrodnialcy i socjopaci którzy w nowym środowisku poczuli się jak ryba w wodzie, nie dość że nagle dostali „z góry” przyzwolenie na spełnienie chorych fantazji to jeszcze byli uważani za prawdziwych patriotów.

    1. Mało to pobili Hiszpanów, Chilijczyków czy HIndusów w Polandii? Wyrywnych cwaniaczków jest całkiem sporo. Zwykle jak bohater wpisu nawet nie umieją znaleźć właściwego obiektu (to jest araba), choć może tak naprawdę każdy obcy dziś nie jest już właściwy.
      Z drugiej strony moralne zera jak młodszy Wildstein, który dla pieniędzy i stanowisk (skrót „pis” wyszedł przez przypadek) jest w stanie powiedzieć i napisać wszystko, np. to, że zastrzelony przez nierównoważną osobą działacz PiS w Łodzi to ofiara nogonki PO na niezłomnych i pierwsza ofiara mordów politycznych po 89. Więc miałbym pewien problem, żeby jednak osobę zaburzoną jak bohater opowieści osaczać w jakiś sposób. Nie chciał bym bowiem być zerem jak Wildstain czy Ziobro i wykorzystywać szaleństwo innych do potępiania jakieś idei.

Dodaj komentarz