X

Czego się boicie, czyli uchodźca zabił Polkę, a Polak zgwałcił Syryjkę

Bardzo nie chciałem pisać na ten temat. Bardzo. Zrobię tym sobie wrogów ze wszystkich. Ale chyba muszę, bo aż mi się gotuje w środku.

Z jednej strony jakieś przygłupy chcą bić Włochów, Hiszpanów i Turków, bo mają ciemniejszą karnację. Z drugiej: jakaś niepełnosprytna kobieta z Wyborczej przelicza życia Polaków na życia Syryjczyków i wychodzi jej, że może kilku z nas odstrzelić w imię wyższego dobra.

Z trzeciej strony mamy działaczki rozmaitych ruchów pod tytułem „noszę sweter, czytam Joyce’a, moja racja jest najmojsza” piszczące byśmy zlikwidowali wszystkie granice i wszyscy radośnie trzymali się za ręce, aż jeden z nas nie krzyknie „Allah akbar” i nie odpali pasa szahida.

Z czwartej: niezbyt mądre, ale ładne Miriam Shaded z Magdaleną Ogórek bełkocą coś na temat uchodźców. I nikt nawet nie słucha co mówią, bo każdy wyobraża sobie, jak rozpinają te swoje garsonki i zaczynają się całować w programie publicystycznym „Chwila dla debila”. No serio, nawet, jak ktoś sobie tego nie wyobraża i ich słucha, to tam naprawdę nie ma czego słuchać. To jak z wazami z dynastii Ming: puste, bezużyteczne, ale za to ładnie wyglądają.

Z piątej strony: jakieś szczerbate przegrywy z dolin społecznych nabijają kieszeń cwaniakom z „Red is bad” kupując te wszystkie szkaradne koszulki z husarią i Polską Walczącą, tłukąc po ryjach turystów i profesorów mówiących po niemiecku (wiadomo, wróg!) i onanizują się odpalając na Youtube filmiki z rasistowskim bełkotem Mariana Kowalskiego.

Z szóstej: mamy polityków Prawa i Sprawiedliwości, ruchu Kukiza i Platformy Obywatelskiej, którzy na śmierci, nieszczęściu i ludzkim strachu robią to co umieją najlepiej: zbijają kapitał polityczny kłamiąc, szczując i powtarzając bzdury. Z głupoty, lub z wyrachowania. Mamy też ministra Błaszczaka. Przedstawiać chyba nie trzeba.

Wreszcie z siódmej strony: politycznie poprawni idioci pieprzą w mediach o terroryście Belgu, czy Brytyjczyku, zamiast o urodzonym w Belgii czy w Brytanii Tunezyjczyku, czy innym Algierczyku. Mamy redaktorów i redaktorki, jak ognia unikających tematu nieudanej asymilacji, którą taka Francja czy Anglia ma na własne życzenie. W ogóle nie próbujących dotknąć problemu współczesnego terroryzmu, bo jak się go dotknie, to może się okazać, że prawda nie leży po żadnej ze stron. A gdyby w Syrii zostali jeszcze jacyś Polacy to państwo redaktorstwo z lubością donosiłoby o tym, jak gwałcą Syryjki na gruzach Aleppo.

Ale w warszawskim, wykształconym towarzystwie jest dziś tak samo, jak na biedapodwórkach w podejrzanych dzielnicach, tak samo jak w różnych patobarach zaludnionych przez pato-Sebastianów i pato-Karyny. Albo jesteś z nami, albo przeciw nam. Musisz się spolaryzować, albo narazisz się na ostracyzm lub lepę na ryj.

Nikt już – kurwa – nie myśli.
Nikt już – kurwa – nie sprawdza faktów
Wszyscy powtarzają te same bzdury.

A o co wam wszystkim ludzie kochani chodzi? Dlaczego ja, ty, oni dajemy się porwać przez jeden, czy drugi nurt bezrozumnej propagandy? Pro i anty.

Na przykład wy.

Wy, którzy zniszczyliście język polski do tego stopnia, że nadajecie słowom nowe znaczenia (dzięki wam słowo uchodźca stało się synonimem zabójcy) – o co wam chodzi?

Wy, którzy idziecie prostą drogą do czystek etnicznych – o co wam chodzi?

Wy, którzy cieszycie się jak pojebane pawiany, gdy zatonie łódź z ludźmi uciekającymi przed wojną, gdy widzicie trupa czterolatka wyrzuconego przez fale – o co wam chodzi?

Wy, którzy o polskości bredzicie, a będziecie drugiego Polaka lać w ryj i pluć na niego, bo ma inne zdanie – o co wam chodzi?

Wy, którzy pośrednio lub bezpośrednio przyczynicie się w końcu do czyjejś śmierci.

O co wam chodzi?

Pamiętacie, jak kiedyś baliście się przestępców? Dresiarzy? Jak w mediach czytaliście o tym, że kibole pobili, kibole zniszczyli? Mieliście wtedy takie same wypieki na twarzy, jak dziś gdy czytacie o terrorze. Pamiętacie uczucie, gdy słyszeliście, że jakiś Sebek w dresach napadł, ukradł zgwałcił? Dziś do Sebków dołączyliście. Dziś Polki piszą publicznie – z imieniem i nazwiskiem (Agnieszka Kubiak) – że wolą, by gwałcił je Polak niż brudny uchodźca.

 

Agnieszko Kubiak, do jasnej cholery! Ogarnij się. Może zamiast dawać się polaryzować i gwałcić przez uszy pomyślisz, że może jest opcja, by nie zgwałcił cię nikt? Ja bym na przykład tak wolał, ale to tylko moje zdanie.

Co się z nami stało? Ludzie kochani, żyjemy w całkiem niezłych czasach. Może nam się nie przelewa, ale obiektywnie żyje nam się najlepiej w powojennej historii Polski. Jeśli włączyć do tego przedwojenną to też jest najlepiej, bo przynajmniej większość z nas nie musi defekować do dołka wykopanego na podwórku. Nawet jeśli chodzi o ten słynny kapitalistyczny ucisk to hej! Nie umieramy w wieku 13 lat na gruźlicę tyrając w przędzalni po 12 godzin dziennie.

Więc o co nam chodzi? Słucham? O poczucie bezpieczeństwa? Przypomnijcie sobie lata 90. gdy młodzi chłopcy byli zastraszani nożami przez Sebków w centrum miasta i wracali do domu na bosaka. Albo wspomnijcie strzelaniny gangów pruszkowskich, wołomińskich, przypomnijcie sobie Nikosia, Pershinga. Wspomnijcie Parole i restaurację Gama. Serio, TERAZ czujecie się zagrożeni? TERAZ?

Ach, rozumiem. Wracamy do tego islamskiego, ciapatego zagrożenia. Wracamy do redaktora Rachonia z TVP, który pyta polityka, jaki ma plan na zlikwidowanie islamu. Nie zagrożenia, nie zamachów, tylko islamu. No dobra. To pogadajmy o tym chwilę.

W Polsce nie jesteśmy bezpieczni dlatego, że dzielna premier Beata Szydło zasłoniła Ojczyznę przyozdobioną broszką piersią i odparła nawałę muzułmańskiej dziczy prowadzonej przed Al Donalda Ibn Tuska w bojowym turbanie, na koniu krwi, kurwa, arabskiej.

W Polsce jesteśmy bezpieczni, bo mimo starań naszych polityków i ministrów obrony – od Zemkego po Macierewicza – jesteśmy mało ważnym graczem w wojnie na Bliskim Wschodzie. Jesteśmy też bezpieczni, bo Polska nie była nigdy imperium kolonialnym i od zawsze jesteśmy zbyt biedni, by ktokolwiek oprócz Polaków i Ukraińców chciał tutaj żyć. Uchodźcy, których sprowadziła ta sama śliczna Miriam Shaded, spakowali się w środku nocy i uciekli do Niemiec. Chyba nie jest to dziwne, skoro z tego samego, ekonomicznego powodu uciekły stąd setki tysięcy Polaków.

Poza tym, w Polsce wcale nie jesteśmy bezpieczni, ale o tym później.

Słucham? Że jednak bzdura i to Szydło z Kaczyńskim i Orbanem nas chronią? Że tak wam mówią w mediach? Mówią wam też, że ziemię zniszczy meteoryt, a trzecia tajemnica fatimska to przewidziała. Mówią wam też, że uchodźcy zgwałcili polską dziewczynkę, ale Merkel osobiście to tuszuje. Mówią wam, że od kręcenia zabawką fidget spinner zmienicie się w geja i zaczniecie się modlić do szatana. Mówią wam też, że płacenie abonamentu to fajna zabawa.

Zdradzę wam sekret. Media nie są wiarygodne. Nie wszystkie. A im bardziej same nazywają się „niezależnymi” i „niepokornymi” tym bardziej powinna wam się zapalić czerwona lampka. Czasem media manipulują w interesie polityków, czasem dla pieniędzy, a czasem zatrudniają studenta za 1600 złotych polskich na umowę o dzieło i ten student ani nie chce, ani nie umie weryfikować informacji. Taki sam student pracuje zresztą na Czerskiej i robi dokładnie to samo, tylko w drugą stronę. Musicie weryfikować informacje za niego. We własnym interesie.

Sekret drugi: memy z Kwejka nie są wiarygodne. Nawet jeśli na Fejsbuka wrzuca je Paweł Kukiz, który kiedyś śpiewał średnie piosenki, a teraz zastąpił Przemysława Wiplera na stanowisku króla kuców i internetowych prawiczków, którym mama przynosi kanapki z ogórkiem (bo zdrowo) i którzy nigdy nie wychodzą ze swojej piwnicy.

Sekret trzeci: politycy kłamią i nie zależy im na tym, by wam było dobrze. Im jest dobrze i to wystarczy.

Sekret czwarty: argumenty anegdotyczne to nie argumenty. I chuj mnie obchodzi, że kolega twojego szwagra znał gościa, którego kuzyn był kiedyś w Uppsali i na własne oczy widział, jak uchodźcy gwałcą Polkę na oczach policji, a policja nie reaguje, bo zabrania im tego tajna instrukcja z Brukseli. Nawet jeśli ta Polka wtedy śpiewała Rotę, a chmury układały się w wąs Marszałka Piłsudskiego. Serio. Chuj mnie to.

I teraz śmiało założę, że wszelkie informacje o morderczych uchodźcach czerpiesz z czterech powyższych źródeł.

No to weź się wreszcie ogarnij.

A teraz parę słów do ciebie Kazimiero Szczuko, dziewczyno z dredami i tabliczką „welcome”, do ciebie pani redaktor z Czerskiej, do was fejsbukowi wojownicy o prawa każdego człowieka: welcome to sobie zróbcie – kurwa – na rzeczywistość!

Ja wiem, ja wiem. Symetrii nie ma. Jedni chcą bić, drudzy bezrefleksyjnie pomagać. Nie patrząc komu. Ci pierwsi są gorsi, ale ci drudzy również szkodzą. Szkodzą wizerunkowi lewicy, bo reżim wyciąga ich głupotę w mediach i pokazuje paluchem: patrzcie! takie głupie są lewaki! Finalnie szkodzą też więc tym, którym chcą pomóc, bo tzw. zwykły człowiek zraża się do tej idei.

Więc zamiast pierdzielić na Fejsbuku o wrodzonym rasizmie Polaków i wspaniałej oliwkowej cerze panów Bum Bum zastanówcie się chwilę. Zastanówcie się, zanim znów powiecie coś bardzo głupiego.

O co wam chodzi?

Zakładam, że po pierwsze chcielibyście, by uciekający od wojny ludzie – uchodźcy w starym tego słowa znaczeniu – przestali umierać. Jeśli tak, to mam dla was radę: przestańcie kłamać.

Przestańcie do cholery pomijać realne zagrożenie, bo robicie tym uchodźcom krzywdę. Im więcej będziecie manipulować, im więcej będziecie bardziej pro-poprawni niż pro-rzeczywiści, tym więcej tych czterolatków utopicie. Utopicie ich własnymi rękami stukającymi te cholerne bzdury na klawiaturach waszych MacBooków Pro za trzy średnie krajowe.

O ile ludzie potrafią być na tyle głupi, że uwierzą w każdą bzdurę grającą na ich strachu, to nie uwierzą w każdą bzdurę odwołującą się do ich empatii.

Bo ludzie mają więcej strachu niż empatii.

I nie ma co nad tym ubolewać. To jest rzeczywistość, więc zdejmij cholera z Fejsbuka ten idiotyczny znaczek #pray for cośtam, spal swój doktorat z integracji międzykulturowej i zacznij myśleć. Jeśli chcesz robić propagandę, to się tego naucz. Albo zapłać mi dużo pieniędzy, to dam ci parę dodatkowych wskazówek. Na razie – szkodzisz.

Zrozumcie, że ludzie nie są tacy sami i nie wszyscy chcą z uśmiechem trzymać się za ręce. Wielokulturowość to wspaniała utopia, ale właśnie – utopia. Wy nie umiecie współtworzyć społeczeństwa z własnymi współobywatelami, waszej własnej współ-Polski, a chcecie ujednolicić cały świat? No, halo!

Tak się nieszczęśliwie składa, że wśród ludzi – wśród Polaków, Syryjczyków, Persów, Tunezyjczyków, a nawet wśród mieszkańców Papui pieprzonej Nowej Gwinei – są jednostki, które powinniśmy wyeliminować dla naszego wspólnego dobra. Ale to tylko moje zdanie. Jednak uważam, że lepiej przyznać, że w jakiejś grupie są jednostki, które trzeba odstrzelić, niż odstrzelić całą grupę. A do tego świat niestety dąży.

No, to o co wam jeszcze chodzi? Może o to, że w Polsce jest ten straszny rasizm i być go nie powinno? No oczywiście, że nie powinno. No oczywiście, że chłopcy z ONR i przyległości powinni być bici po ryju w Berezie Kartuskiej. Ale mamy już 2017 rok i tak się nie da. Nic nie zrobisz. Trzeba współegzystować. To zdaje się jedno z waszych ulubionych słów?

Gdybyśmy przestali bujać w obłokach, zauważylibyśmy jedną prostą rzecz.

Ludzie – w swojej masie – są głupi.
Polacy – w swojej masie – nie są rasistami.
Nie wszyscy. W masie są ksenofobami.

A ksenofobia to takie uniwersalne organki, na których politycy od lewa do prawa potrafią grać przewspaniałe melodie.

Polacy – jak każde jednolite, homogeniczne środowisko – ma skłonność do zachowań ksenofobicznych. Większe niż środowiska wielokulturowe. I to kolejny fakt i rzeczywistość, z którą nie ma się co kłócić, tylko trzeba ją przyjąć do wiadomości. Już tłumaczę tak, by europejsko wykształcone i politycznie poprawne panie i panowie to zrozumiały.

To jest to samo uczucie, jakie wy odczuwacie wyjeżdżając ze swojego homogenicznego Miasteczka Wilanów czy innej Willi Marina jadąc na imprezę do tego dziwnego kolegi mieszkającego w normalnej dzielnicy. Nie zaprzeczajcie, każdy z was ma takiego kolegę, bo bez niego nie moglibyście udawać wśród homogenicznych znajomych, że jesteście blisko ludzi i w ogóle znacie prawdziwe życie.

No więc (zdania nie zaczyna się od więc) jedziecie na tę imprezę, ale macie pełne portki, bo przecież ten dziwny kolega ma znajomych z różnych środowisk i oprócz magistrów i doktorantów etnografii i filozofii współczesnej możecie tam spotkać Janusza, mechanika samochodowego. I oczywiście go spotykacie. I ten Janusz opowiada czerstwe dowcipy o zabarwieniu seksualnym (zgroza!), nie czytał nigdy Żiżka (skandal!), a do tego głosował na PiS (najgorzej). I myślicie sobie: ta impreza byłaby całkiem udana, gdyby nie ten Janusz.

I tak właśnie się czują dziś Polacy, ci zwykli z miast i wsi. Tylko, że oni jeszcze tego Janusza – a raczej Ahmeda – nie spotkali. Oni dopiero na tę imprezę jadą, ale już wyobrażają sobie, co ten Janusz-Ahmed może tam odpierdolić.

To jest właśnie ksenofobia. Strach przed obcymi i zamykanie się w kółeczku wzajemnej adoracji. I to robi teraz Polska spod znaku koszulki „patriotycznej” i Polska „poprawna” politycznie. Dla jednych obcymi są mityczni uchodźcy w Polsce. Dla drugich – Polacy.

Ja wiem, że jestem idealistą, ale czy wy – spolaryzowani debile – nie moglibyście wreszcie zacząć słuchać się nawzajem? Bo oddzielnie żadne z was nie ma racji. A razem macie jej wiele. Tak, nie wszyscy muzułmanie są źli. Tak, to tylko garstka. Ale tak – istnieje zagrożenie. Każde z was ma trochę racji. I trochę jej nie ma.

W końcu ktoś zrobi zamach w Polsce. Ale wy – zarówno z jednej, jak i z drugiej strony, pierdzieleniem swoich bzdur nic z tym nie zrobicie. Nie zrobicie nic powiewając flagą, ani bijąc bogu ducha winnych pracowników budki z kebabem.

A co możecie zrobić chwilę przed tym, jak ktoś zacznie strzelać i wybuchać, albo chwilę po?

Możecie nie siadać w miejscu publicznym tyłem do sali.
Możecie obczaić najbliższe wyjścia ewakuacyjne.
Możecie przestać chodzić z nosem w komórce, tylko zacząć się rozglądać po ulicy.
Możecie zacząć nosić wygodne buty, w nich lepiej się ucieka.
Możecie nie uciekać w tę samą stronę co reszta tłumu.
Możecie nauczyć się udawać trupa.
Możecie – jeśli macie taką możliwość – pomóc drugiej osobie.
Możecie poczytać o tym w internecie u mądrzejszych ludzi niż ja.

Myślę, że zamach w Polsce kiedyś będzie, ale myślę też że prędzej szlag mnie trafi od słuchania idiotyzmów wygadywanych przez jedną i drugą stronę, niż zabije mnie facet w turbanie.

Przynajmniej taką mam nadzieję.

Borsuk:

View Comments (89)

  • Z mojej perspektywy "w punkt". Tak właśnie myślę ja.. taka mała, smutna wysepka na morzu ogólnego zidiocenia; nie spolaryzowana, nie zdecydowana. Realistka.

    A kiedyś byłam najwyraźniej idealistką, myślałam, że ludzie w większości są podobni do mnie i takie rzeczy w Polsce nie mają prawa się stać, oświata, ogólnodostępna wiedza leżąca pod każdym kamieniem na drodze, 'globalizacja'. Jak tych kilka ostatnich lat to zweryfikowało :<

    • aha.. upał czerep odstrzelił i "nie" zaczynam pisać z przymiotnikami oddzielnie. Szkoda, że nie ma opcji edytowania.

  • Nie umiem i nie zgadzam się ze wszystkim, tak jestem ksenofobem ale powód jest bardziej "praktyczny" niż "ideologiczny"

  • Mamy specjalne czasy i to wymaga od nas właśnie włączenia myślenia. To że ktoś coś robi w naszym kraju to nie znaczy że będzie robił całe życie. To że są u władzy tacy a nie inni ludzie, to wynik zaniedbań i otępiania ludzi , i to na każdym polu. Więc zostaje nam uruchomić nasze mózgi i pozbyć się złudzeń że ta czy inna władza przyniesie nam korzyść. Włączmy myślenie. To wszystko rozbija się o nasze ego. Czas ego się skończył , stąd te dziwne sytuacje na świecie w każdej dziedzinie. Czas zacząć dostrajać się do tego co niesie nam życie, a pokazuje nam że tą metodą co idzie świat dążymy do samozagłady. Do unicestwienia się nie tylko jako Polacy, ale cała ludzkość. Włączmy zdrowy rozsądek który podpowiada " nie dajmy się zwariować temu wszystkiemu " byśmy nie popełnili jakiejś głupoty czy błędu. Pozwólmy włączyć w sobie myślenie, ale myślenie nie o sobie jak o ego, ale o całości, najpierw państwa a później wszystkich ludzi , a zapewniam was że będzie dobrze

  • trzydzieści lat mieszkam w Niemczech, z tego dziesięć w mieście o największej przestępczości w tym kraju, od siedmiu i pol roku jedynymi, najbliższymi sąsiadami są Muzułmanie, w pracy 80% koleżanek i kolegów, to tez Muzułmanie, dziwnym zapewne dla wielu jest fakt, ze to tez są ludzie, ba! o wiele lepsi i ludzcy, aniżeli tzw rodowici Europejczycy, dlatego tez byłam i jestem za przyjmowaniem uchodźców! jakoś gdzieś w gąszczu fejków zginał fakt, ze BRD w latach 1988-91 przyjęła trzy miliony "Aussiedlerów" z Polski, Rumunii, Węgier i byłej ZSRR, zaś procent elementu przestępczego, wywodzącego się z tej grupy znacznie przekraczał dzisiejszego elementu kryminalnego, ukrytego wśród uchodźców ... szczerze mówiąc, chętnie pozbyłabym się z tego kraju właśnie części "rodaków", albowiem dumy, to mi oni jakoś przynieść nie chcą, wystarczy w obojętny dzień tygodnia zobaczyć sobie wokandy w sadzie ...

    • Proszę Pani mieszkam w Polsce chodzę w nocy o północy i nic mi się nie dzieje a we Francji już dwa lata stan wyjątkowy ostatnio zginął Polak na drodze przez tych wspaniałych imigrantów pozdrawiam serdecznie

      • Nie wypowiadaj się kolego o Francji, nie mieszkasz tu, nie rozumiesz, powtarzasz puste slogany. Po 13 latach w samym Paryżu za żadne skarby bym do Polski nie wrócił a takich jak ty chętnie bym wszystkich do Polski odesłał.

        • A ja po 20 latach w samym Paryzu stwierdzam ze Francja zmierza w strone trzeciego swiata. Ludzie sa rozni- to fakt, ze imigracja spoza Europy przyciagnela mase roznych problemow ktore w Polsce sa znikome.

      • Hm.. ja po swojej wiosce (no ..małe miasteczko) też chodzę w nocy i nic się nie dzieje. We Francji zginął Polak??!! WOW...a w Polsce ilu ich ginie w nocy, w mieście? Ciekawe ilu w tym czasie zginęło Francuzów...

      • Serio? Stan wyjątkowy?

        Szkoda oczywiście śmierci, ale tezy o stanie wyjątkowym we Francji są tak absurdalne, że trudno się do nich odnosić. Sprawdź proszę czym jest stan wyjątkowy.

    • No i właśnie o to chodzi. Gdy pojawia się doświadczenie znika polaryzacja. I okazuje się, że ludzie - muzułmanie, katolicy czy inni buddyści - są różni. Lepsi i gorsi. Dziw, że dziś trzeba powtarzać takie truizmy i nie są one oczywiste :/

      • Bo głupota nie zależy od rasy, wyznania, czy przynależności narodowej. Ludzie są...jacy są - po prostu.

  • Podoba mi się Twój zdroworozsądkowy artykuł, bez intelektualizowania, bez „dociskania do dechy pedału patosu” (to chyba Konwicki – wybacz, nie mogłem się powstrzymać 😉 ). W tym przypadku szczere „ja pierdolę!” nad sytuacją w Polsce jest jedynym wyjściem, by nie zwariować, uświadamiając sobie, jak wiele mamy historycznie do stracenia – i jak miałka jest opozycja (nie tylko w sensie stricte politycznym), która miałaby nas zawrócić z radosnego marszu w kierunku szamba. A że dawno nie czytałem takiej fajnej analizy „prosto między oczy”, więc chciałbym się dołączyć do dyskusji.

    Ale miało być o uchodźcach. Tak się składa, że od 20 lat z przerwami mieszkam w Niemczech, jestem „betweenerem”, co stanowi dobry punkt wyjścia do obserwacji. Byłem nawet raz na Sylwestra w Kolonii, ale akurat wtedy nikt nikogo nie zgwałcił, więc nie ma się czym chwalić. I w ogóle tych pięciu uchodźców, którzy śpią na ławce przed moim domem (już lato, ciepło jest) mówi codziennie „Guten Morgen”, a nożem zaatakowali mnie tylko raz i na niby. A tak na serio: 25% mieszkańców Frankfurtu nad Menem to obcokrajowcy. Jeśli idziesz do Włocha na pizzę, to obsługuje Cię Włoch. Turecki kebab jest „halal” i w rękach Turków. Choć są wyjątki: fantastyczny Smørgås prowadzony przez zakochanych w Skandynawii, nordyckiej kuchni oraz Kierkegaardzie (czy jakkolwiek się go odmienia) Polaków. Przy tym w Niemczech Niemcem jest ten, kto ma niemiecki paszport. W kategorii nie politycznej a etnicznej „Bio-Deutsche” – taki niemiecki żarcik, nawiązanie do mody na żywność „bio” – a więc w tej kategorii gra może 55% mieszkańców Frankfurtu. Podobno wśród reszty są uchodźcy. Nawet dużo. Nie wiem. Spotkałem paru podczas otwartego dnia w Städel (podobnie jak ja chcieli załapać się na darmowe bilety), a na co dzień trudno odróżnić w tłumie ludzi spieszących na rozklekotanych rowerach do banków. I może dlatego w kolorowym tłumie brak ksenofobii i rasizmu, a w bardziej homogenicznej Saksonii czy Turyngii – owszem.

    I jeszcze jeden aspekt: Również w Niemczech jest frakcja „swetra w serek i Joyce’a” (by the way: Bloomsday today). Nazywa się ich „Gutmenschen”, i jest to raczej pejoratywne określenie: dobrotliwiec. Taki, co uważa, że zakaz wstępu z psem do sklepu prowadzonego przez bio-Niemca to nieuzasadnione ograniczenie praw konsumenckich, ale już w przypadku sklepu prowadzonego przez współobywatela-muzułmanina mówi o wolności religii, bo przecież pies nieczysty jest i trzeba to uszanować (przykład autentyczny, akurat z prasy, choć nie wiem czy czytelny w polskim kontekście). W ogóle mam wrażenie, że większość przykładów, które mógłbym przytoczyć, nie będzie czytelnych: W kraju z pięciomilionową społecznością muzułmańską, częściowo rzeczywiście nie zintegrowaną z większością, problemy etniczne stoją na dalszym planie. Owszem, są problemy socjalne, i źle rozumiana poprawność polityczna sprawia, że zbyt rzadko mówi się o korelacji między etnią a bezrobociem. Albo zakłada się, że milion niedawno przyjętych uchodźców z dalekiego kręgu kulturowego, ludzi po traumatycznych przeżyciach, wpasuje się w syte, sekularne i merytokratyczne społeczeństwo. Gdy już kwestia nie przystającego do potrzeb rynku wykształcenia sama w sobie jest problemem – nie mówiąc o czynnikach miękkich.

    Nie zgadzam się z Tobą w jednym – w próbie zachowaniu równego dystansu do obu ekstremów. I ponownie przykład z mojego podwórka:

    Wśród moich znajomych oznaką lekkiej ksenofobii (rasizmu?) jest zwrócenie się do czarnoskórego człowieka po angielsku (zazwyczaj odpowiada po niemiecku i ma lepszy akcent niż ja), a nawet niewinny żarcik o zabarwieniu narodowym powoduje konsternację (ja np. lubię żarty o polskich złodziejach samochodów – ale mi jako Polakowi więcej wolno). W Polsce granica jest dużo, dużo dalej. Wątpię, że dostanę z liścia za mówienie po niemiecku w warszawskim tramwaju, ale ludzie jakoś dziwnie patrzą, zwłaszcza że mówimy czasami do siebie mieszanką dwóch języków. W analogicznym tramwaju we Frankfurcie leży więcej petów niż w sterylnej pesie, ale Murzyn wrzeszczy do słuchawki po francusku, polscy budowlańcy są z daleka identyfikowalni po „k” i „ch” co dwa słowa, i nikt się nikomu nie dziwi. Podobno w Berlinie jest jeszcze bardziej 😉 : https://www.youtube.com/watch?v=YEYim54pJ00
    Pozdrawiam.

    • A dlaczego Murzyn , nazwijmy ''Afroeuropejczyk", miałby mówić lepiej po angielski niż po francusku czy niemiecku? Rzuć okiem na mapę sprzed 1960 r.

    • Dziękuję za te słowa :) Kurcze, nie staram się zachować równego dystansu do dwóch skrajnych postaw. Jedna jest mi bliższa, wiadomo. Ale obie mi się nie podobają, bo - jak piszesz - możemy skończyć w polit-poprawnym piekiełku na przykładzie z psami, albo na III wojnie światowej. Oczywiście - piekiełko jest lepsze z dwojga złego. Tylko ja bym wolał taką, kurde, normalność.

  • Niestety ale autor dawno nie był na zachodzie. Islamizacja to fakt i postępuje. Nie chcę w Polsce takiego kierunku. I tyle. Sam wróciłem z Londynu bo nie idzie tam wytrzymać. Wolę naszą zaściankową Polskę niż nowoczesny zachód.

    • Jak mnie stać to bywam. I jakoś nie widziałem tych apokaliptycznych wizji, o których masowo pisze się w polskim internecie

    • Ja bywam na zachodzie regularnie. To nie fakt. Nie postępuje. Nie wiem jak zakrzywioną trzeba mieć optykę, by Londyn - LONDYN - uznawać za poddawany "islamizacji".

  • Do Autora:

    Nie wiem czy byłeś za granica w ostatnim czasie, ja osobiście wróciłem z weekendu w Londynie i jedyne co mogę Ci powiedzieć to fakt, nie zginiesz z ręki gościa w turbanie bo... oni ich nie noszą ;)

    A tak serio, pomagać trzeba, ale w inny sposób niż dając się kolonizować jak na zachodzie.

    Nie podobają Ci sie koszulki patriotyczne, ok. Sam też nie mam, ale mają one jedną wspólną cechę, pozwalają przypomnieć za co ginęli nasi pradziadkowie i ich dziadkowie, polecam Tobie zastanowić się nad tym.

    Pozdrawiam

    • A jesteś pewien, że ci szczerbaci goście w koszulkach z PW w ogóle mają pojęcie o historii? Bo ja czasem rozmawiam z różnymi ludźmi, takimi też i nie mam takiej pewności. Duża część z nich ledwie umie składać litery... O AK, LWP, wyklętych i innych nie wiedzą nic. Powstanie Warszawskie było w 1989 roku, wyobraź sobie. A komuna skończyła się w 2016, bo pan Jarek tak powiedział

    • No więc za co konkretnie ginęli huzarzy?

      Nie za kraj. Model patriotyzmu państwowego powstał długo po tym jak istniała huzaria. Za wiarę też niespecjalnie, jeśli wierzyć źródłom historycznym.

      Czyli koszulki przypominają, że nasi przodkowie ginęli za kasę i władzę? W sumie coś w tym jest :P

      • Husaria nie huzaria. I nie za co ginęli tylko, czego (kogo) bronili. I RP i jej system opierał się na podstawowym filarze: rozwój państwa, powstałego jako dobrowolna Unia powstała w celach obronnych, nie może opierać się na ekspansji. Wojsko (np. husaria) południowo-wschodniej części państwa przed najazdami tatarskimi, Inflant i Litwy przed Moskalami, portów bałtyckich przed Szwedami, Południa kraju przed Turkami. A dlaczego mieszkańcy tego wielkiego tworu wyznający rożne religie i będący przedstawicielami wielu narodów chcieli żyć w Rzeczpospolitej? Bo mieli tu zagwarantowane prawa. Chłop pańszczyźniany cieszył się porównywalną swobodą co moskiewski szlachcic z ta różnicą, ze chłopa nie obowiązywała służba wojskowa. Państwo mogło być powiększone jedynie poprzez dobrowolną unię. Jedyne wojny zaczepne były z puntu widzenia prawa międzynarodowego uzasadnione, a spowodowane słusznymi prawami dynastycznymi Wazów, ale sprzeczne z interesem Rzeczpospolitej. I to był początek końca....

      • Nie iwiem dlaczego tylko husarię od razu dałeś jako przykład. Większość koszulek to PW, ŻW nawiązujące do II wojny światowej. Tam jakoś nikt nie ginął za kasę i władzę

        • Bo pojawiali się wyżej w arcie i wypowiedziach. Co do PW i ŻW... też dyskusyjna kwestia za co tam konkretnie ginęli i dlaczego.

      • Generalnie z tymi koszulkami chodziło mi o wartości którymi kierowali się ludzie. Nie chcę wchodzić z Tobą w dłuższą dyskusję bo zapewne masz swoje zdanie, które szanuje, i będziesz mógł je dobrze uargumentować, natomiast zgodzę się iż w historii Polski nie zawsze interesy władzy były jednakowe z interesami kraju czy ludzi, jednak to właśnie w trudnych czasach, czy to zabory czy wojny, nasze wspólne wartości, historia, tożsamość, pchały nas w kierunku wyższych wartości niż pieniądze i władza i potrafiliśmy się zjednoczyć we wspólnym celu. Teraz mam wrażenie jakby to wszystko zostało zapomniane i co niektórzy w imię (no właśnie czego) chcą sprzedać nasza historię i schować do kieszeni naszą tożsamość narodową ;/

        • No więc nie. W trakcie zaborów wciąż interesy możnych się liczyły, przeciętnemu mieszczaninowi zabory naprawdę nie robiły specjalnej krzywdy. Ale to możni pisali literaturę, stąd mamy zakrzywiony obraz historii w popkulturze.

          Teksty o "kolonizacji" są naprawdę absurdalne. Milion uchodźców rozpuszcza się w pół miliarda Europy i nie robi cienia wrażenia. I bez haseł o większej dzietności - ta też dramatycznie spada u osób z bliskiego wschodu, a zwłaszcza osób z bliskiego wschodu przenoszących się do Europy. Bo dzietność jest bezpośrednią funkcją biedy i śmiertelności niemowląt. Gdy masz wysokie prawdopodobieństwo "odchowania" pierwszych 1-3 dzieci, na tym się ograniczasz, bo lepiej jest inwestować w nie, niż robić wiele małych inwestycji "a nuż któreś dożyją dorosłości". I na to masz statystyki populacyjne z całego świata do przeanalizowania.

          • Zobacz sobie co się dzieje we Francji, UK czy Niemczech i odpowiedz sobie na pytanie czy tego samego chcesz w swoim kraju ( o ile mieszkasz w Polsce). Do reszty się nie odnoszę chyba że podeprzesz się jakimś źródłem.

          • A co się dzieje?? Może po 13 latach mieszkania coś mi umknęło?? Wokół widzę wiele narodowości i wzajemny szacunek oraz godne życie. To źle? Przestań w tym twoim zaściankowie karmić się propagandą to może zrozumiesz jak powinno wyglądać normalne i pozbawione nienawiści życie. Ostatnio jednak coś się zmienia. Pod wpływem tej propagandy coraz więcej zaszufladkowanych rasistów wraca do Polski stąd z tym że to akurat bardzo mnie cieszy.

          • a cóż to takiego dzieje się w Niemczech? oprócz pięknej pogody, uśmiechniętych i zadowolonych z życia ludzi, ciekawych imprez wokół gdzie okiem sięgnąć ... niczego nie widzę :D

          • No patrzę co się dzieje we Francji, UK czy Niemczech i generalnie tak, tego chcę dla mojego kraju. Rozumiem, że imputowałeś jakieś dziwne rzeczy, które miałyby się tam dziać z muzułmanami - tylko to idiotyczna propaganda z netu. Zarówno w tych krajach bywam często jak i mam tam znajomych i tak czy tak nie znajduję potwierdzenia takich chorych fantazji.

            Nie miałbym natomiast nic przeciwko temu, żeby w Polsce była sztuka debaty i kultura uczciwości jak w krajach anglosaskich, francuski wymóg czytania by móc w ogóle pokazać się w towarzystwie, czy niemiecka kultura pracy i ich rozwiązanie obowiązkowych miejsc związków w radach nadzorczych firm.

            Źródła o dzietności muzułmanów w Europie masz w stosownym paragrafie tego zbiorczego materiału, który swego czasu przygotowałem do obalania takich idiotycznych haseł http://caferoyal.pl/uchodzcy-imigrancji-i-cala-rzeka-mitow/

          • Klamiesz bo ci placa czy naprawde chcesz wierzyc ze we Francji nie ma problemu z muzulmanami? Pisze z Paryza, gdzie mieszkam od lat i sytuacje znam lepiej od kogos kto bywa na kilkudniowych wycieczkach w dobrej dzielnicy, nie zna ludzi i opinii tysiecy ludzi.

  • Mądrze piszesz, co do większości masz rację. Ale też popełniasz bardzo irytujące błędy. Złościsz się na ludzi, że się boją, złościsz się na ludzi za ich naturę, za ograniczony intelekt i za to, z czym nic nie zrobią. Fajnie, jeśli Ci to pomogło poczuć się lepiej i wywalić tą złość. Jednocześnie kończysz przekonaniem o zamachu i instrukcjami co w tej sytuacji zrobić. Radzisz: zmieńcie swoje zachowanie, bo może być źle. Nie zachowujcie się tak, jak normalnie, bo może pojawić się zagrożenie. Sam więc się tego boisz. Sam masz tę samą naturę. Sam masz równie ograniczony intelekt. Tylko Twoje granice sięgają trochę dalej i boisz się trochę bardziej konstruktywnie, niż inni, bo szukasz rozwiązań. Ale masz taką samą naturę, jak cała reszta. Trudno jest nie mieć.

    Ja też szukam informacji w wielu miejscach, niektóre źródła skreślam od razu, inne uważam za cenne. Uważnie obserwuję sytuację, rozważam motywy tych zachowań, poszukuję celu w tym wszystkim (bo jakiś, tak uważam, jest). A jednocześnie też jestem w tym ograniczona. I też się boję.

    I właśnie to jest cały problem.

    Sebki atakują nas w konkretnych dzielnicach, o konkretnych godzinach. Wystarczyło się tam nie pchać. Są elementem społeczeństwa. Porównajmy ich do dobrej bakterii. Tymczasem panowie uchodźcy (delikatni jak kwiat wiśni na wietrze, niezdolni do ochrony własnego kraju) mogą zaatakować wszędzie, codziennie, każdego. Nie znasz dnia, ani godziny. Są szybko namnażającym się wirusem, który zabija komórki naszego organizmu i zastępuje swoimi. Ludzie boją się chorób, które mogą ich zabić.
    Sebki są więc swojską bakterią, produktem naszej własnej kultury. Zaś nadgorliwi w wierze muzułmanie są obcym, wstrętnym wirusem, który naszą kulturę niszczy. Ani trochę mnie nie dziwi, że ludzie reagują ksenofobicznie. Mają podstawy. Nie dziwią mnie zmieniające się tendencje polityczne i wzrost poparcia dla partii konserwatywnych. Nie dziwi mnie narastający nacjonalizm. Spodziewam się, że w końcu nawet Francuzi się wkurwią i zaczną robić coś więcej, niż obecnie pojawiające się ruchy malowania kredą, robienia tatuaży i publikowania różnych postów. Chociaż i to nie jest złe, bo buduje w kulturze europejskiej i regionalnej poczucie wspólnoty (prawdziwej, nie medialnych pierdół, jak to jesteśmy wszyscy razem bla bla bla, wszyscy tacy sami bla bla bla). To poczucie wspólnoty już jest reakcją immunologiczna. Nasz układ odpornościowy zlokalizował wirusa. Teraz szuka broni. Za bardzo się boi, żeby jej nie szukać. I będzie walczył o przetrwanie.

    A tak osobiście to mam nadzieję, że pierdolnie. Pierdolnie zdrowo. I że ludziom się trochę w głowach poustawiają priorytety. Bo już zbyt dużo mamy tego pokoju. Od razu powinno się zrobić luźniej w poczekalniach do psychiatry.

    • No wiesz, ja mam jednak nadzieję że nie pierdolnie. Nie chciałbym. I oczywiście, że się trochę obawiam. Bardziej od ISIS w Polsce obawiam się 10000001 rzeczy, choćby krachu gospodarki, albo sieci energetycznej, ale to nie to nie oznacza, że nie trzeba się rozglądać na boki.

    • "Bo już zbyt dużo mamy tego pokoju." Tym zdaniem wpisałaś się w całą rzeszę baranów, które biegną za stadem do płonącej stodoły. Faktycznie - zbyt dużo tego pokoju. Nuda i marazm totalny. Niech wreszcie pierdolnie, przynajmniej potwierdzi się, że moja racja była mojsza. A nie mówiłam?! - uchodźcy, czyt. mordercy w końcu TO zrobili. Otóż śpieszę Ci donieść, ze owszem pierdolnie, bo spolaryzowana masa polska zacznie się zagryzać jak psy o uchodźców, których nie ma i nie będzie, bo nikt do tego rasistowskiego, biednego i zimnego kraju nie chce przyjechać. A nawet, jeśli przyjedzie to ucieknie szybciej niż ty zdążysz wykrzyczeć "Ratunku CIAPATY!!!" Szkoda, że nic, ale to absolutnie nic nie zrozumiałaś z tego dobrego skądinąd felietonu. Szkoda, że znowu odzywają się mądrale z obu stron sceny, ku uciesze panów na górze. Może czasem warto przeczytać i w milczeniu przemyśleć.

  • Ilość bólu dup w komentarzach (czy ból dupy jest policzalny? Mam wrażenie że mógłby być) jest dobrym wskaźnikiem wartości tekstu. Jeśli o mnie chodzi, z czystym sumieniem mogę napisać, z ust mnie Pan to wyjęłeś.

    • Chyba jest. Ból dupy, ból dwóch dup, trzech dup... :) Ja, jeśli chodzi o komentarze, jestem miło zaskoczony. Dużo merytoryki, mało analfabetyzmu. Serio - obserwuję inne miejsca i jestem zadowolony :) A w ogóle to dziękuję :)