Polityka Życie

Aguś musisz, czyli jak asystent z PiS zrobił z żony prostytutkę

asystent z PiS zmuszał żonę do prostytucji

Kurczę, to nie tak, że jestem jakimś zagorzałym fanem przemocy domowej. To nie jest tak, że chcę ciągle tłuc te teksty, jak oni tłuką żony. Ale oni tak męczą te swoje biedne ślubne małżonki, że nie mam innego wyjścia. Oni – czyli ci, którzy moją ojczyzną wycierają sobie otłuszczone pyski.

No każdego to przecież wkurwi. Pan polityk z pięknymi hasłami na ustach, 500 plus, rodzina, Bóg Honor Ojczyzna, wstajemy z kolan, a w domu, to już wiadomo. Od razu uprzedzę – ja nie jestem jakoś szczególnie pod tym względem wyczulony na partię niefortunnie rządzącą. Ja nie lubię polityków en masse. Ja wiem, że do kranu z pieniędzmi (naszymi kurwa pieniędzmi) próbują się przyssać różne pasożyty. Czy to z SLD, czy z PO, czy z PiS.

Ale jest ale.

Mam wrażenie, że PiS w kwestii przemocy domowej ma sito z większymi oczkami. Albo większego pecha do kadr. Może to i przypadek, ale co ja biedny żuczek zrobię, że właśnie do PiS pcha się cała banda bezideowych karierowiczów i psycholi? No nic nie zrobię. Mogę sobie postukać w klawisze.

No to sobie stukam.

Pamiętacie (byłego już na szczęście) radnego PiS z Bydgoszczy, który urządził żonie piekło? A może pamiętacie posła PiS Łukasza Zbonikowskiego, który – jak twierdzi żona – pukał na boku asystentkę? Żona oskarża go teraz o pobicie. Według niej trzasnął ją, bo zaczęła mieć wątpliwości, czy słowa „ślubuję ci miłość i wierność małżeńską” obejmują wsadzanie pindola w blondynkę z biura partyjnego. Oraz – w efekcie pindola wsadzania – namawianie tej blondynki do aborcji.

No to teraz mamy kolejnego faceta, z którym radny Rafał i poseł Łukasz spokojnie mogliby iść na piwo. Ten facet to 42-letni Marcin P., asystent europosła PiS Edwarda Czesaka.

Właśnie trwa proces pana Marcina, a akt oskarżenia mówi wprost o stręczycielstwie. Pan Marcin po prostu miał zmuszać własną żonę do prostytucji.

Marcin P. nie jest jednak jakimś pierwszym lepszym bandytą zmuszającym żywy towar do dawania dupy biciem i innymi prymitywnymi metodami (o tym trochę później). Pan Marcin na tyle szanował swoją małżonkę, że zwrócił się do niej – jak podaje gazeta Fakt – słowami: Aguś, nie wyrabiamy finansowo.

Zanim pana Marcina surowo ocenicie, pomyślcie chwilę. Jak zdesperowany musiał być ten nasz rodak. On, patriota, stojący na pierwszej linii frontu, na barykadzie polskości, bastionu katolicyzmu i wartości chrześcijańskich. On nie miał za co żyć we własnym kraju.

Według aktu oskarżenia zmuszał żonę do prostytucji przez osiem lat.
Przez osiem lat rządziła w tym kraju Platforma Obywatelska. Przypadek?!

Według aktu oskarżenia, Aguś zarabiała na prostytucji ledwie 1600 złotych miesięcznie. Sami powiedzcie, czy za to da się godnie żyć? Czy to są pensje dla Polaków, podczas gdy prostytutka (tfu!) niemiecka zarabia większą kwotę i to w euro? Dlatego właśnie PiS musiał odzyskać Polskę.

Dopiero asystentura i pieniądze tych brukselskich sprzedawczyków, płynące na konto przydupasa europosła sprawiły, że asystent Marcin mógł zacząć żyć godnie.

Że mógł przestać oddawać swoją żonę pijanym, spoconym facetom.

Że zarówno Polska, jak i asystent Marcin mogli wstać z kolan.

Wreszcie z kolan mogła wstać też Aguś.

Marcina stać było w końcu na chleb. Polski chleb, z polskiego ziarna.

A może było inaczej. Może – jak twierdzi Aguś – koniec prostytucji nastąpił po prostu w wyniku pozwu rozwodowego. Ta kobieta złożyła go w końcu, po ośmiu latach terroru, bo zapragnęła żyć wreszcie jak człowiek. Być może, gdyby nie bunt Agusi, te 1600 złotych polskich nadal zasilałoby konto asystenta Marcina.

Bo on ją niby kochał, prawda?

– Aguś – mówi ciepło. – Aguś. Nie wyrabiamy finansowo.

Zacznij się kurwić, Aguś.
Musisz.

Po ośmiu latach zarabiania 1600 na rękę Aguś miała już jednak dość. W 2014 roku – w roku wyborów do europarlamentu – Aguś wystąpiła o rozwód. Przed sądem opowiedziała, do czego zmuszał ją mąż. Stąd prokurator, stąd tocząca się właśnie sprawa. A jeśli już mowa o prokuratorze – pan Marcin był uprzejmy stwierdzić, że on teraz jest z obozu rządzącego i jak zechce, to sobie „prokuratora zmieni”. Na szczęście – nie zmienił.

W śledztwie Aguś zeznała, że już wcześniej chciała porzucić wytyczoną przez męża ścieżkę kariery, ale on miał silne argumenty. Mówił, że „prostytutce odbiorą dzieci i ma siedzieć cicho”. Więc Aguś siedziała te osiem lat, jak mysz pod miotłą. Aż się wkurzyła i mamy teraz mały skandal obyczajowy.

Zapytacie mnie, jaki z tego wszystkiego jest morał.

Odpowiem, że nie wiem.

Być może morał powinien zawierać też inną historię. Historię działacza Komitetu Obrony Demokracji, który w połowie czerwca usłyszał wyrok za handel kobietami. Inaczej niż asystent Marcin, pan Konrad M. był łaskaw stręczyć kobiety, którym nie składał przysięgi przed ołtarzem. Ofiar na sumieniu ma około stu. Wyłapywał je ogłoszeniami o dobrze płatnej pracy na Zachodzie, a potem to już wiadomo. Jakiś burdel w Rzymie, ciche łzy w poduszkę, klaps w dziąsło w ramach motywacji i dawaj do roboty. Konrad M. dostawał za to 10 euro za seksualną niewolnicę dziennie. Tyle warte było dla działacza KOD życie i godność kobiety.

Teraz Konrad M.  dostał za to sześć i pół roku. Tylko sześć i pół roku. Czekam na wyrok asystenta Marcina.

Smutna prawda jest taka, że tak jak pan Marcin P. walczył o Polskę w szeregach PiS, tak pan Konrad M. walczył o nią w szeregach KOD. Smutna prawda jest taka, że o kobiety, które miały nieszczęście stanąć na ich drodze, nikt nie walczył.

I może to jest morał. Może morałem jesteśmy my, Polacy, skazani z jakiegoś powodu na Marcinów i Konradów. Być może morał jest taki, że gdzie się nie odwrócimy i tak dupa z tyłu. A na naszej dupie – jak na dupie Agusi i dupach dziewczyn sprzedanych w niewolę przez Konrada M. – każdy chce zarobić.

Biedne one.

Biedni my.

 

 

11 Responses

  1. A ja mam takie male przemyslenie- po czesci tez obserwacje- zwiazana z tematem. Zaczne od tego, ze nie mam nic przeciwko glebokiej religijnosci, zwlaszcz tej praktykowanej wewnatrz (w odroznieniu np do wojujacego islamu). Moze dawac sile, zmuszac do przemyslen by ksztaltowac swoje postepowanie w lepszym kierunku. Ale…. Sa jak widac na swiecie osoby, ktore pod oslona religijnosci znajduja sile by uzbrojeni w idee i dogmaty naginac je do swojego mniej idealnego postepowania. Bo religja daje władze, zawsze mozna cos wytlumaczyc, ostatecznie prosic w jej duchu o wybaczenie. I dalej pozostac bezrefleksyjnym. Chyba odpuszcze sobie dywagacje na temat stanu psychicznego takich osob, ich pozornego uduchowienia, potrzeb wnoszenia (siebie)na piedestal posrod innych, traktowania siebie jako prowadzacego lud w wierze i przy okazji poza nią. Nie jestem przeciez psychologiem, socjologiem, tudziez psychiatrą. Ale skoro taki laik jak ja to widzi, cos na rzeczy musi byc.
    A obecna wladza, do ktorej nie mam odrebnych zarzutow (mam takie jak do pozostalej) z racji bliskosci z Kosciolem musi takie osobniki przyciagac. Zwlaszcza teraz jak moga robic to co kochaja- rzadzic
    P.S. To jest moja prywatna i gleboko skrywana opinia i nie jestem swiadom konsekwencji prawnych i tych podobnych. Taki spontan i to jeszcze pisany na telefonie.

  2. Nie pozostaje mi nic innego jak zyczyc mu duzego,spoconego Mariusza pod celą

  3. A ja mam inną refleksję. Zamiast rypać na kredyty, lepiej/więcej, „spędzać” czas w galeriach (nie, nie sztuki), uczmy nasze córki/synów poczucia godności i własnej wartości, niezgody „na”. Może wtedy żadna Aguś nie łyknie, dupę odwróci i zniknie. Druga rzecz, że w naszym społeczeństwie nadal do końca nie piętnuje się tego zła, bo może to zła kobieta była i sobie zasłużyła, no nie?

  4. A ja tu widzę całkiem zgrabny morał dla siebie. Zawsze jakoś tak fatalnie trafiałam, że gość, z którym decydowałam się na związek traktował mnie jak własność i/lub trofeum. Nie szło „wyczaić” zawczasu jakie mają podejście do kobiet, bo w momencie deklaracji uczuć czy zainteresowania, ustawały wszelkie starania, odbywało się „objęcie w posiadanie”, zaczynały się żądania i ograniczanie. Nie inaczej było po wyjściu za mąż, po podpisaniu cyrografu zachowanie partnera zmieniło się o 180 stopni. Po latach zaczęłam postrzegać związek z facetem jako kolejną formę zniewolenia. Od męża w końcu odeszłam, nie było łatwo przełamać strach, ale było warto. Gorąco namawiam każdą kobietę, która jest poniewierana w związku, albo chociażby źle się w nim czuje, do wstania z kolan mimo wszystko. Nie dajcie sobie wmawiać, że jesteście nic nie warte, że sobie nie poradzicie same, że nikt inny was nie zechce itp. Gówno prawda. Jesteście królowymi swojego własnego życia, nie bójcie się żyć, nie bójcie się być szczęśliwe, bądźcie piękne i wolne, strząchnijcie z siebie wszelkie pijawki. Ja wybrałam drogę solo i od kilku lat jestem sama (nie mylić z „samotna”). I wiecie co? Zajebiście jest. Po pracy mam mnóstwo czasu dla siebie, na czytanie ukochanego militarnego sci-fi albo ulubione gry na kompie. Musiałabym na głowę upaść, żeby sprowadzić sobie kolejnego roszczeniowego śmierdzącoskarpetkowca, który żąda ciągłej obsługi. Przypadki takie jak te opisane przez Borsuka, tylko mnie utwierdzają w poczuciu wybrania właściwej ścieżki.

    1. Popieram tą wypowiedź w 100%. Jestem rozwiedziona, swoje 2 córki wychowywałam i utrzymywałam sama -15 lat. Mój eks nie zapłacił ani 1 zł alimentów – komornik nie miał z czego ściągać, bo był i jest zatrudniany na czarno. Zapadł wyrok ” za uporczywe uchylanie się od płacenia alimentów” dostał rok z zawieszeniu na 4 lata. I co? I nic…nikogo to nie obchodziło, że prawo alimentacyjne się własnie zmieniało i były takie miesiące, że nawet państwo nic nie płaciło….Ale to pomijam – było minęło, dałam radę. Moje dziewczyny są już dorosłe, samodzielne i samowystarczalne, ale jak patrzę na niektóre ich koleżanki (niestety i swoje też), nie mogę tego zrozumieć! „Bez faceta nie istnieję”. Bierze takiego – byle jakiego, zgadza się na pomiatanie i poniżanie, na życie bez życia – jako orbita swojego faceta. Nie ma poglądów politycznych, nie ma poglądów na modę, nie czyta, ogląda te filmy, które on wybierze, znosi 3 min seks (jedna koleżanka mi powiedziała, że czuje się jak kibel – mąż zrobi swoje, odwraca się i …zapomina o niej). Dlaczego my kobiety takie jesteśmy? Dlaczego tak się dajemy omamić i omotać? Dlaczego to znosimy, w imię czego? Nie można wszystkiego zwalić na wychowanie, katolicyzm itp. Jesteśmy słabe…za słabe. Nie walczymy o swoją godność, szacunek i ..życie.

  5. A mnie się to wydaje całkiem logiczne. Tzn. to, że pisiarze et consortes piorą i stręczą żony, a kodziarze i inni wielcy obrońcy demokracji robią na stręczeniu obcych kobiet biznesy. To się całkiem zgrabnie składa z promowanym światopoglądem :> Pisiory tradycjonalistycznie spuszczają wpierdol małżonkom i małżonek wdziękami handlują, a ci liberalni wiedzą, że liberalna żona może puścić w skarpetkach, więc inaczej podchodzą do tematu. Ale jedni i drudzy de facto robią to samo: pokazują, jak głęboko w dupie mają ludzi. Wszystkich. Poza samymi sobą rzecz jasna.

Dodaj komentarz